„- Powiedz mi tylko jedno – poprosił, nie spuszczając z niej wzroku. – Czy to prawda, że mnie kochasz?”*
Miłość to bardzo dziwne uczucie. Sprawia, że człowiek nie potrafi myśleć racjonalnie bo widzi wszystko przez różowe okulary. Osoba kochająca jest w stanie dużo poświęcić i zrobić dla drugiej połówki. Jest też w stanie tak kochać, że logiczne myślenie odchodzi na boczny tor i woli wierzyć w zdradę niż spróbować dowiedzieć się prawdy…
Dwudziestosześcioletnia Rebeka jest nauczycielką języka angielskiego. Kobieta kocha to o robi i nie wyobraża sobie życia bez tego. Pewnego dnia w trakcie sprawdzania prac swoich uczniów otrzymuje telefon, który przywołuje wspomnienia. Do nauczycielki dzwoni ciocia z prośbą by ta zajęła się Helen i Peterem, dziećmi, które u niej przebywają. Niby to jest proste, ale gdy Rebeka dowiaduje się kto jest ich chwilowym opiekunem już takie łatwe to nie jest. Frazer. Jej miłość, a zarazem mężczyzna darzący ją bezgraniczną nienawiścią. Czy kobieta podejmie się opieki niesfornych dzieci i czy do nich dotrze? Da rade zdobyć ich sympatie i zaufanie do niej? Co z Frazerem? Uda jej się wreszcie odkryć powód jego niechęci do niej?
Lato sprzyja do sięgania po literaturę, która nie wymaga zbyt dużego wysiłku umysłowego, a że ja lubię sięgać od czasu do czasu po książki typowo kobiece bez większego wahania zabrałam się za „Grę uczuć”. Tym bardziej, że poleciła mi ją osoba, która niezbyt lubuję się w tym gatunku literatury. Stwierdziłam, że coś w niej musi być skoro jej się spodobał. Czy rzeczywiście jest taka dobra? Teraz mogę powiedzieć, że owszem jest. Początkowo jest jak każdy romans, ale już po kilkunastu stronach stwierdzamy, że nie będzie tak jak zazwyczaj w książkach tego typu. od samego początku czujemy niechęć Frazera oraz dzieci do Rebeki. Dzieci jestem w stanie zrozumieć. Boją się, że stracą nawet uwagę wujka, który na dobrą sprawę jest jedynym człowiekiem dbającym o nie. Przyznaję, że liczyłam na więcej psot z ich strony, ale patrząc z drugiej strony to co nabroili było wystarczające. Szkoda mi ich było gdy czytałam jak własny ojciec miał je gdzieś, a matka mimo tego, że darzyła dzieci uczuciem wybierała męża. Wracając jednak do historii Rebeki i Frazera jestem pełna podziwu dla Jordan dla tak dobrze stworzonego wątku. Tych dwoje to ogień i woda. Strasznie mnie ciekawiło jak potoczy się między nimi i muszę przyznać, że moja ciekawość musiała długo poczekać na zaspokojenie. Bowiem autorka niemal do końca trzyma czytelnika w niepewności. Już dawno czegoś takiego w Romansie nie spotkałam, a to wielka szkoda…
„Grę uczuć” czyta się bardzo szybko i z prawdziwą ciekawością. W czasie śledzenia lektury nie raz się uśmiałam, ale i wzruszyłam, zirytowałam czy też porządnie wkurzyłam (przepraszam za potoczne słowo). Dialogi były pełne emocji czasem tłumionych, a czasem aż buzujących. Nie sposób było się nudzić czy przerwać czytanie choćby na chwilę. Mnie historia tak wciągnęła, że poszłam spać dopiero nad ranem, czułam, że muszę ją skończyć. Niby tylko romans, a jednak coś przekazujący
„Gra uczuć” wciąga od samego początku i nie pozwala oderwać się od czytania. Sprawia, że nie zauważasz mijającego czasu i nieźle się bawisz w trakcie czytania. Polecam fanom gatunku jak i tym szukającym odprężenia po ciężkim dniu.
*str. 182
Autor: Penny Jordan
Tytuł: Gra uczuć
Wydawnictwo: Mira
Rok wydania: czerwiec 2012
Liczba stron: 192
Uważam takie książki za pozycje głównie dla kobiet, szczerze powiedziawszy 😉
Ja w tego rodzaju książkach nie gustuję, ale recenzja bardzo dobra.
Masz rację, lato to wymarzona pora na tego typu czytadła. Jeśli będę miała okazję to z chęcią sięgnę po 'Grę uczuć' 🙂
Widzę , że kolejna pochlebna recenzja. Lena też oceniła ją pozytywnie chętnie przeczytam.
Jak będę miała okazję to książkę z miłą chęcią przeczytam 🙂
Penny Jordan znam i lubię, więc kiedyś pewnie i po ta książkę sięgnę !
Możliwe, że kiedyś się skuszę. Na razie mam dość romansów, ale skoro to jest książka, w której nie wszystko jest oczywiste to jestem skłonna dać jej szansę 🙂
Ciekawe kiedy wpadnie mi w łapki ten lekki romans. Mam na niego ochotę! 🙂
Od pani Jordan mam na koncie tylko jedną książkę. Po Twojej recenzji chcę jak najszybciej sięgnąć po drugą ;]
chętnie przeczytam dla relaxu 😀
Na ostatnio czytanym romansie ciut się zawiodłam, ale ten brzmi o niebo lepiej, dam mu szansę 🙂
hmmm chyba też się skuszę