„Wszyscy noszą maski. W różnych kształtach i rozmiarach. Jedyny problem z nakładaniem masek polega na tym, że tak dobrze się w nich czujemy. Jakże szybko uświadamiamy sobie, że nie musimy być tym, kim naprawdę jesteśmy. Jak łatwo przekonać samych siebie, że musimy ukryć to, jacy się urodziliśmy. To straszne, że lęk nie pozwala nam wypełnić naszego przeznaczenia. To piekło, gdy osoba, którą mieliśmy być, zostaje zastąpiona przez jakiegoś taniego oszusta”.*
Po przeczytaniu „Utraty” niecierpliwie oczekiwałam kolejnej części, byłam ciekawa historii Gabe’a, tego co jego spotkało w przeszłości i z czym musi się zmagać w chwili obecnej. Po pierwszym tomie miałam pewne oczekiwania i liczyłam, że Rachel Van Dyken im sprosta. Czy autorka sprostała moim wymaganiom?
Saylor ma jeden cel – skończyć studia muzyczne i znaleźć prace, by pomóc mamie i młodszemu bratu. Jej życie jest wypełnione nauką i ćwiczeniami gry na pianinie. Ten spokój trwa do czasu aż w jej życie wkroczy Gabe, gniewny, z mrokiem w oczach chłopak, z którym się kłóci albo całuje. Po pierwszym spotkaniu ich drogi krzyżują się coraz częściej, ale Gabe ma tajemnice, których nie może wyjawić, ale przeszłość nie daje o sobie zapomnieć i zaciska się na nim jak imadło. Co zrobi chłopak w chwili podejmowania decyzji? Ucieknie czy stawi czoło nieuniknionemu? Kim tak naprawdę jest Gabe i jakie są jego tajemnice?
Po tym jak mocno przeżywałam „Utratę” byłam przygotowana na co najmniej taki sam ładunek emocjonalny jak poprzednim razem i chociaż książka jest naprawdę bardzo dobra, czegoś mi w niej zabrakło, czegoś co by sprawiło, że „Toxic” mogłabym stawiać na równi z pierwszym tomem. Niemniej zauważyć muszę iż Rachel Van Dyken postarała się i tym razem, historia przez nią stworzona jest przemyślana i dopracowana, bywały momenty gdy jakieś wydarzenia wydawały się odrobinę nierzeczywiste, ale nie przeszkadzały za bardzo i nie odbiera przyjemności czytania. Podobało mi się, że po raz kolejny autorka poruszając temat choroby stara się by informacje zawarte w tekście były prawdziwe i zrozumiałe dla czytelnika. Ponadto opisuje temat ucieczki przed przeszłością, samym sobą i czynami, których nie da się cofnąć. Trafnie obserwuje, że często zakładamy maski i gramy kogoś kim nie jesteśmy – bo tak jest łatwiej i wydaje się, że lepiej i z czasem się do nich przyzwyczajamy, spychając prawdziwych siebie gdzieś w głąb.
Mam mały problem z ocenieniem bohaterów, z jednej strony są oni dopracowani, wyróżniają się na tle innych, zapadają w pamięć i widać, że popełniają błędy, wybierają złe drogi przy czym uczą się na tym życia, przyjaźni, zaufania i miłości. Z drugiej jednak czasem co niektórzy byli za bardzo wyidealizowani przez co odrobinę irytujący. Z radością poczytałam znowu o Kiersten i Westonie, ale to Gabe i Saylor grali pierwsze skrzypce. On był przez pewien czas prawdziwą zagadką, tyle ról, tyle masek, a gdzie jest prawdziwy on? Zaimponował mi swoim poświęceniem, ale z drugiej strony nie zliczę ile razy wyobrażałam sobie jak bije go po głowie czymś naprawdę ciężkim.
Mam mieszane odczucia i wiem, że chociaż to zupełnie inna historia inne postacie główne oceniam ją przez pryzmat „Utraty”, co trochę ujmuje jej w moich oczach, ponieważ odrobinę brakuje jej do tomu pierwszego. Ale! Faktem jest, że opowieść wciąga, intryguje i wywołuje emocje. „Toxic” czyta się szybko, a przy tym odczuwa emocje bohaterów, kibicuje im i z zainteresowaniem śledzi bieg wydarzeń. Van Dyken w dalszym ciągu potrafi przykuć uwagę, wzruszyć, rozśmieszyć czy też wzbudzić złość na niesprawiedliwość losu. Z pewnością sięgnę po inne jej powieści.
Drugi tom Zatraconych zdecydowanie należy do innych postaci, ale z pewnością spodoba się fanom „Utraty”, pióra Rachel Van Dyken czy też gatunku New Adult. To książka pełna rozpaczy i bólu, ale zarazem niosąca iskierkę nadziei. Posiada też w sobie pewien ważny przekaz. Pomimo kilku niedociągnięć „Toxic” jest tytułem godnym polecenia, ponieważ wzbudza emocje, nie jest przekoloryzowana, bohaterowie trzymają poziom, a to najważniejsze.
„Życie ma dwa etapy. Narodziny i śmierć. Nic więcej. Co w takim razie dzieje się między nimi? Cóż, to zależy wyłącznie od nas samych, prawda?”.**
Bardzo się cieszę, że książka przypadła Tobie do gustu. Ja, jak wiesz, jestem nią oczarowana.
Czytałam już niej kilka razy i za każdym chcę jej coraz bardziej.
*o niej 🙂
Widzę, że książki tej autorki przypadły by mi do gustu. Odkąd zobaczyłam je na blogu Cyrysi wytrwale poluję 🙂
Ja też będę się za nią rozglądać! Zachęciłaś mnie do czytania
Tak sobie czasami myślę, że skoro tak dobrze się czujemy w jakiejś masce to.. może ona wcale nie jest maską, może to właśnie to jacy jesteśmy?
Ach jak dobrze, że mam wreszcie pierwszy tom 😉
Zachęciłaś mnie do jej przeczytania zacznę się oglądać za 1 częścią 😉
W moim świecie zapraszam 😉
Ja miałam zupełnie inne odczucia, ale chyba głównie dlatego, że nie polubiłam się z "Utratą". Bohaterowie z pierwszej części, w drugiej niemiłosiernie działali mi na nerwy i w sumie tylko Gabe był powodem, dla którego dalej brnęłam w treść. 🙂 Szkoda, że Van Dyken nie zrobiła na mnie tak pozytywnego wrażenia jak na tobie, jak na innych. 🙁
Pozdrawiam,
Sherry