Prawda jest, że w wielu przypadkach podział na biednych i bogatych jest nadal niezwykle widoczny. Ci bardziej majętni uważają, że ubodzy przynoszą im wstyd i są jak niechciany ciężar. Nie zauważają ich zazwyczaj, dopóki nie stwarzają problemów, które trzeba szybko zamieść pod dywan i nie dostrzegają, że swoimi działaniami ci mniej uprzywilejowani chcą tylko sobie jakoś poradzić.
Zarys fabuły
Lady Fortescue to uboga kobieta, która co prawda ma piękny dom, ale udaje jej się przetrwać tylko dzięki sprzedawaniu rodzinnych dóbr. Nie wystarczy to na długo, targana wstydem po tym, czego się dopuściła, długo nie opuszcza jego murów. W końcu jednak postanawia się przejść i tak spotyka pułkownika Sandhursta, równie zubożałego, jak ona. Oboje też samotni postanawiają razem zamieszkać, by dotrzymać sobie towarzystwa. Z czasem wpadają też na pomysł znalezienia ludzi podobnych do nich. Ich krewni nie są zbytnio zachwyceni poczynaniami mieszkańców hotelu dla biedaków, ale wbrew pozorom radzą sobie lepiej, niż ktokolwiek mógłby podejrzewać.
Ostatnio naprawdę często sięgam po romanse historyczne i tak w moje ręce wpadła książka Lady Fortescue wkracza na scenę. Muszę przyznać, że w głównej mierze zadziałał tutaj opis. Goście hotelowi obsługiwani przez szlachtę? To sami przyznajcie, że to niecodzienny motyw. Powieść liczy sobie niecałe 200 stron, czy warto poświęcić jej swój czas?
Moje wrażenia
M.C. Beaton idealnie oddaje klimat XIX wiecznej Anglii z jej podziałami na klasy społeczne i stylem życia ówczesnych czasów. Bogaci zajmują się balami, zabawami, plotkami i życiem według zasad. Łatwo też zapominają o tych biedniejszych. Są dla nich jak natrętne muchy, o których chcieliby pamiętać tylko od święta. Nie myślą, że mogą być samotni, potrzebować pomocy czy okazania zwykłej troski. Tytułowa Lady Fortescue i pozostali zwracają swoją uwagę dopiero swoim przedsięwzięciem – skandalicznym i nie do przyjęcia. Autorka fajnie pokazuje, jak łatwo przychodziło w tamtych czasach szufladkowanie i ocenianie, ale też ukazała plusy i minusy życia wtedy. Piękne suknie, bale, niechęć do mycia czy też dbanie o wszelkie konwenanse.
Słów kilka o bohaterach
Trzeba przyznać, że postaci jest tutaj dość sporo i chociaż każda ma swoje pięć minut, dzięki którym możemy ich poznać, to ten tom skupia się na Lady Fortescue oraz innej parze. Oczywiście są z różnych klas społecznych i dzieli ich wszystko. Muszę przyznać, że bohaterowie budzą sympatię, ale raczej nie zapadną na dłużej w pamięci. Mają swoje charakterystyczne cechy, wiadomo, kto jest kim, ale to wszystko. To doprawdy różnorodne towarzystwo i dochodzi między nimi do spięć czy słownych utarczek, ale mimo stoją za sobą murem.
Na zakończenie
Lady Fortescue wkracza na scenę to całkiem przyjemny romans historyczny z niewielką ilością stron i ciekawym wątkiem. Książkę czyta się ekspresowo i z zaciekawieniem, ale w moim odczuciu mogłaby być bardziej rozbudowana. Bo o ile tło historyczne, zasady wtedy panujące styl życia i odczucia ubogich są naprawdę fajnie przedstawione, to już sam wątek miłosny został potraktowany po macoszemu. Nie czułam tej relacji, zabrakło mi chemii, ba!, zakochali się w sobie, praktycznie nie rozmawiając ze sobą. No ja wiem, że wtedy to wszystko wyglądało inaczej, ale jednak. Pomimo wszystko czas z tym tytułem był przyjemny, fajnie było przenieść się w tamte czasy, poznać te ekscentryczne postacie i obserwować jak grają na nosie tym, którzy ich ignorowali. I pokazują, że biedny nie znaczy gorszy.
Dla fanów Anglii XIX wieku i lekkiego wątku miłosnego Lady Fortescue wkracza na scenę, będzie idealnym wyborem. Szczególnie w leniwe popołudnie, czy jako odskocznia od trudniejszych tematów.
Autor: M.C. Beaton
Tłumaczenie: Zuzanna Henel
Tytuł: Lady Fortescue wkracza na scenę
Tytuł oryginału: Lady Fortescue Steps Out
Wydawnictwo: Świat Książki
Wydanie: I
Data wydania: 2024-03-27
Kategoria: romans historyczny
ISBN: 9788382894912
Liczba stron: 192
Biedni krewni
Lady Fortescue wkracza na scenę
Od czasu do czasu lubię czytać romanse historyczne, więc myślę, że ta książka mogłaby mi się spodobać.
Chyba wyrosłam z takich książek, ale czasem jeszcze sięgam, gdy coś mnie do nich przyciągnie. Na przykład opisane w książce czasy.
Romans historyczny to gatunek, który nie gości w moim domu ale ten wydaje się być interesujacy
romans historyczny nie do końca mnie przekonuje, raczej nie moja bajka, choć na pewno ksiązka ma sporo zwolenników
Dziękuję za informację o tym tytule. Może będę chciała się z nią zapoznać.
Chętnie bym przeczytała, odnoszę wrażenie, że mogłabym się odnaleźć w takich klimatach.
Nie do końca czuje takie klimaty, jednak kiedyś może przeczytam jak wpadnie mi w ręce.
Nie jest to niestety mój klimat, także tym razem podziękuję za tą pozycję.