– Tak naprawdę wszyscy jesteśmy samotni. Rodzimy się sami, żyjemy sami, potem umieramy i nie żyjemy. Też sami.*
Kiedy myślisz, że to już koniec, że spełniło się twoje przeznaczenie, wykonałaś to, do czego zostałaś stworzona i odchodzisz…. to nie spodziewasz się, że wrócisz. Nie podejrzewasz, że to dopiero początek i jak długa droga jeszcze przed tobą.
Nikt ze znajomych Miriam nie podejrzewa, że jeszcze kiedyś ujrzy ją żywą, a ona po trzech miesiącach się pojawia, jakby nic się nie stało. W tym samym czasie w mieście grasuje bestia atakująca ludzi oraz morderca zabijająca istoty nadnaturalne. Obie sprawy są bardzo trudne, bo nic o nich nie wiadomo, brak tropów i podejrzanych. Dawid, chociaż bardzo nie chce, ponownie prosi o pomoc Miriam, która początkowo odmawia, ale ostatecznie się zgadza. Czemu nagle zmieniła zdanie i kto kryje się za wszystkimi morderstwami?
Ponad rok czekałam na kontynuację Przeklętej i gdy tylko dorwałam Przebudzoną, zabrałam się za czytanie. Obecnie tego żałuję, bo co ja teraz zrobię? Czuję jeszcze większą ciekawość niż do tej pory i najchętniej zaczytałabym się już w trzeciej części.
Teraz jestem już pewna, że w przypadku Igi Wiśniewskiej nie ma mowy o przewidzeniu czegokolwiek. Autorka zaskakuje nie tylko biegiem wydarzeń, ale również całą resztą. Pomysł na fabułę, świetnie dopracowana wielotorowa narracja, przeplatające się wątki, no i wszędobylska tajemnica, niedomówienia, kluczenie. To wszystko tworzy powieść, którą nie da się zapomnieć, którą czyta się z pełnym zaangażowaniem i próbuje dojrzeć to, co umyka bohaterom. Nie jest to jednak łatwe, bo Iga skąpi ujawniania jakichkolwiek pomocnych informacji, dopóki nie uzna, że w końcu może uchylić rąbka tajemnicy, by… jeszcze mocniej namieszać. Akcja w tym tomie może i nie pędzi, ale często zaskakuje i nieustannie intryguje. I chociaż zaczytuję się w romansach, to cieszę się, że tutaj wątek miłosny jest gdzieś na dalszym planie, leciutko zarysowany, a główną osią wydarzeń są morderstwa i… tajemnica Miriam.
Różne charaktery, sposoby myślenia, poruszania się czy też mówienia. To sprawia, że bohaterowie są różnorodni, barwni i strasznie tajemniczy, a szczególnie w dalszym ciągu Miriam, której nie da się nadal do końca rozgryźć. Do tych znanych postaci dołączają inni, ale z łatwością daje się każdego rozróżnić i poznać, na ile to możliwe. Tak, jak w pierwszym tomie tak i w tym nie potrafię wskazać jednej ulubionej postaci, każda zapisała mi się w pamięci za coś szczególnego.
Przebudzona sprawiła, że parę nocy mogłam zapomnieć o śnie, leżałam, przeżywałam to, o czym przeczytałam i rozmyślałam, a gdy tylko mogłam, wracałam do czytania. Zżyłam się z bohaterami, z miastem Rades i nie potrafiłam być obojętna na te wszystkie wydarzenia i emocje. Iga Wiśniewska umiejętnie wodzi za nos, tworzy fabułę, od której trudno się oderwać, która nie jest przewidywalna ani schematyczna. Tutaj daje trochę odpowiedzi, ale stawia też nowe pytania. Jestem w pełni usatysfakcjonowana tym tytułem, szybko się czyta, można się pośmiać, poczuć nutkę strachu, a co ważniejsze wpleciona jest mitologia, a ja kocham jej motywy w książkach.
Przebudzona jest kontynuacją utrzymującą poziom swojej poprzedniczki i jeśli tylko czytaliście Przeklętą, to ta część jest wręcz obowiązkowa. Iga Wiśniewska podołała zadaniu i nie zepsuła drugiego tomu, śmiało mogę powiedzieć, że nawet postawiła sobie poprzeczkę dużo wyżej niż poprzednio.