Czasami w życiu nie wychodzi, wszystko się wali, człowiek się gubi, źle decyduje, wybiera nie właściwy kierunek, musi na nowo uczyć się żyć… Trzeba się podnieść, pokonać przeszkody i ruszyć dalej. Niestety to nie jest takie proste, potrzeba wielkiej siły woli oraz… dobrych myśli.
Lata temu na ulicy Przytulnej 26 powstała Pracownia Dobrych Myśli prowadzona przez babcię Pelagię. Mówiono, że kobieta przynosi szczęście swoim klientom, a zwłaszcza pannom młodym, których nowe życie było bardzo udane. Kiedy jednak babcia umiera miejsce traci swoją moc. Złą passe przerywa Florian, wnuk Pelagii, otwierając kwiaciarnię pod tym samym szyldem. Do kwiaciarni zaczynają zaglądać mieszkańcy kamieniczki, powstają nowe przyjaźnie i co najważniejsze – dobre myśli.
Lubię książki Magdy Witkiewicz, bo nie zależnie od tego czy pisze mniej lub bardziej poważnie, za każdym razem pochłania mnie bez reszty i nie oderwę się od opowiadanej przez autorkę historii dopóki jej nie skończę. Czy z Pracownią dobrych myśli było podobnie?
Miałam duże oczekiwania co do tego tytułu i początkowo wszystko wskazywało na to, że po raz kolejny będę zachwycona prozą autorki. Do połowy śmiałam się, przeżywałam wszystko to, co się działo. Poznawałam losy bohaterów i ich samych. Byłam oczarowana klimatem starej kamieniczki i dobra, jakie wokół niej krążyło. Później jednak się popsuło. Zauważyłam, że bez problemu mogę odłożyć książkę i nie czułam natychmiastowej potrzeby powrotu do niej. Ciężko było mi się wczytać, a to co na początku bawiło stawało się irytujące i troszeczkę nużyło. Jej plusem jest, że mimo wszystko czyta się szybko, to jednak za mało, by przymknąć oko na niedokończone i potraktowane po macoszemu wątki, w których niektóre sprawy zostały tylko lekko poruszone i jakby się rozmyły. W pewnym momencie zabrakło mi akcji, po prostu mieszkańcy sobie żyli i tyle.
Co do bohaterów. W pierwszych rozdziałach bardzo polubiłam bohaterów, z jednymi zżyłam się bardziej, z drugimi mniej, ale poznając ich historie czułam jakby byli mi bliscy. Jednak im więcej stron było za mną postacie stawały się płaskie, określeni przez jedną charakterystyczną cechę i tyle. Nic ich więcej nie różniło, wszyscy byli przyjacielscy i pomocni. Szkoda, że tak mało się o nich dowiedziałam, szczególnie o Gidze, Grażynie, o relacji Floriana z jednym z bohaterów. Żałuję też, że historia Wiesi nie miała innego zakończenia. Co do tej starszej pani była moją faworytką, ale w którymś momencie zaczęłam rozpaczać, że nie została bardziej rozwinięta. Jedyne co o niej wiem to, że lubi nalewkę ku zdrowotności, programy o seksie i siedzenie w oknie.
Jestem rozczarowana, naprawdę. Wiem, że Witkiewicz potrafi pisać dużo lepiej i nie mogę przeboleć, że Pracownia dobrych myśli jest taka słaba. Zabrakło mi akcji i jej zwrotów, głębszych emocji i lepszych opisów postaci. Czuję ogromny niedosyt przez wymienione powyżej minusy. Tej powieści brakuje głębi i pazura (oczekiwałam go po złej bohaterce). Nie mogę powiedzieć, że to całkowite dno, bo jednak się śmiałam, skończyłam czytać i dałam się oczarować klimatowi kamieniczki. Nie jest to jednak Witkiewicz, którą znam i lubię.
Z tego co zauważyłam książka zbiera różne opinie i decyzje o jej przeczytaniu pozostawiam wam. Mnie osobiście zadowoliło by bardziej gdyby było ze sto stron więcej i opisane wszystko, co zostało pominięte. Przyznać jednak trzeba, że okładka jest cudowna!
Autor: Magdalena Witkiewicz
Tytuł: Pracownia dobrych myśli
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2016-10-26
Kategoria: obyczajowa, komedia
ISBN: 9788380751613
Liczba stron: 312
Ocena: 5/10