„(…) to, jak dawałam sobie radę, z minuty na minutę, z godziny na godzinę, dzień po dniu wbrew poważnym problemom, które nieustannie napotykałam. To, jak czułam się, kiedy przezwyciężałam każdy z nich. Określenie „niepełnosprawna” wcale do mnie nie pasowało. Gdzieś głęboko w środku czułam, że jest wprost przeciwnie. Tak naprawdę to stawałam się sprawna.”*
Była młoda miała plany, cieszyła się swobodą, żyła pełnią życia. Nagle jeden dzień, jedna chwila zmieniła całe jej życie. Musi sobie poradzić w całkiem nowej sytuacji, na przekór losowi musi nauczyć się żyć od nowa, a każdy krok jest wyczynem…
Jest rok 1980, Melanie Bowen wychodzi z domu bo jest umówiona ze swoim chłopakiem na przejażdżkę motocyklem. Nie mogła przewidzieć tego co się stanie. Gdy wychodziła z domu nie wiedziała, że to ostatnie chwile jej samodzielności. Dochodzi do wypadku, w którym Mel zostaje sparaliżowana od klatki piersiowej w dół. Od teraz jej życie będzie walką o każdy samodzielny gest. Początkowo jest załamana, no bo trudno poodzić się z takimi radykalnymi zmianami i otoczeniem, które uważa, że osoba niepełnosprawna może żyć normalnie.
Gdy może już zacząć działać rok po kroku pokonuje przeszkody, które napotyka. W tamtych latach osoby niepełnosprawne nie miały dużej szansy przebicia, powinni siedzieć w domu gdyż są już straceni. Kiedyś biura, drogi, chodniki nie były przystosowywane do potrzeb inwalidów, a wózki czy inne urządzenia potrzebne do w miarę normalnego funkcjonowania były ciężkie i drogie. Mel jednak się nie poddaje i dzięki wsparciu rodziców oraz lekarza powoli doprowadza do tego by być samodzielną a tyle ile się da. Czuje też, że chciałaby coś robić, ale pierw musi skończyć szkołę, a potem myśleć co dalej.
Jakie problemy miała Mel i jak je pokonywała przekonajcie się sami. Czego nauczyło ją życie? Co ją dalej spotkało?…
„Na przekór losowi” to książka o walce o samą siebie. Mel chodziła, biegała, skakała i nagle ta swoboda została jej odebrana, teraz dziewczyna musi użyć wszystkich sił by ręce wytrzymały nowe obciążenia bo to one teraz pomagają jej funkcjonować. Historia ta opisuje losy teraz już kobiety, która mimo przeszkód żyje jak umie i cieszy się życiem. Czytając tę książkę porównywałam warunki niepełnosprawnych kiedyś i dziś. Teraz jest o wiele lepiej, ale to jeszcze nie to. Niby mamy te same prawa, ale jak już coś mamy załatwić to nagle znajduje się tysiące problemów przeszkód. Fakt, że nie ma już takich problemów z edukacją jest dużym plusem. Mam tylko nadzieję, że będzie lepiej.
Podziwiam Mel za to, że pogodziła się z tym co przyniósł jej los, co innego być niepełnosprawnym od urodzenia, a co innego wiedzieć jak to jest chodzić i to utracić. Ale w sumie co miała zrobić? Poddanie się nic by nie dało. Takie osoby jak ona pokazują, że jeśli tylko chcemy możemy dokonać wszystkiego. Duże brawa dla rodziców dziewczyny, mogli ją obwiniać, ale nawet słowem czy gestem nie wspomnieli o tym, po prostu byli przy niej.
„Na przekór losowi” to nie jest łatwa historia, ale godna polecenia. Pomaga zrozumieć i uświadomić. Uwierzcie mi są ludzie, którzy naprawdę mają problemy. Cieszcie się tym co macie…
Tym razem nie będzie oceny, nie mam prawa oceniać czyjegoś życia.
*str. 91-92
Autor: Lynne Barrett-Lee, Melanie Davies
Tytuł: Na przekór losowi
Wydawnictwo: Hachette
Rok wydania: lipiec 2011
Liczba stron: 352
Przeczytam…
Bujaczku książka musi być niezwykła, aczkolwiek chyba bałabym się ją przeczytać bo w moim życiu jest tak dużo smutku, chorób, że wolę o tym już nie czytać. Ale nie mówię nie, może jak trochę się podniosę i podbuduję to wtedy przeczytam…
Na książkę może się skuszę:) I popieram Twój brak oceny.
Pozdrawiam!
Wydaje się bardzo intrygująca.. Zaciekawiłaś mnie i chciałabym ją przeczytać;)
Bardzo lubię książki z tego wydawnictwa, więc i na tą się skuszę 😉
Ech…takich historii los pisze wiele…Wystarczy się rozejrzeć wokół.
Rozumiem ten brak oceny 😉 Książka rzeczywiście musi być wstrząsająca…
Mimo że nie jest to łatwa historia, z chęcią poznam losy dziewczyny, która się nie poddała i znalazła w sobie siły do walki. Takie historie na długo zapadają w pamięć.
Takie książki pozwalają docenić to, co mamy… z chęcią przeczytam:)
Pozdrawiam serdecznie!
To powinna być lektura. Tak, żeby dzieciaki miały świadomość, że wystarczy jeden moment, żeby stracić coś tak cennego jak zdrowie, sprawność… Już po przeczytaniu recenzji, coś złapało mnie za gardło i nie chce puścić. Myślę, że przeczytam tę książkę, ale zapewne będę płakać jak bóbr przy niej…
Jeżeli gdzieś na nią trafię to z pewnością przeczytam. 🙂
Nie zgodziłabym się z tym, że taka książka powinna zostać lekturą szkolną – http://6.asset.soup.io/asset/2685/1830_f8d6_420.jpeg Czasami omawianie jakiejś pozycji na lekcji przez nieudolnego polonistę pozbawia radości czytania.
Pozdrawiam! 🙂
O i kolejna książka , którą mam chęć przeczytać 🙂
Nie czytam takich książek, więc podziękuję 🙂
Jak znajdę to ją przeczytam, bardzo lubię tego typu trudną tematykę.
Być może kiedyś przeczytam tą książkę. Na razie dziękuję.
Już sama recenzja wzbudziła we mnie istne kłębowisko emocji. Tytuł zapamiętuję, ale na razie nie sięgnę. Póki co do podobnych lektur podchodzę zbyt emocjonalnie.
Takie historie choć trudne, to wiele uczą. Pokazują siłę charakteru, pokazują jak poradzić sobie w sytuacji, kiedy życie diametralnie się zmienia. Czytałam kilka tego typu pozycji i po tą (zrecenzowaną) także z chęcią sięgnę.
Chyba się skuszę