Ojoj, alleluja

 
Jestem oazą spokoju, usilnie wmawiał sobie Konrad, oazą spokoju na burzliwym morzu agresji i desperacji.*

Spadki są fajne, prawda? No, o ile nie dostaje się zadłużeń do spłacenia. Jeszcze lepsze są gdy otrzymuje się je od nieznanego krewnego, a opis w testamencie sugeruje coś naprawdę super. Nic tylko dopełnić wszelkich formalności, zatrzeć rączki i odebrać co się należy i może utrzeć nosa co niektórym…Tak przy okazji oczywiście!

Pisarz Konrad Romańczuk, mieszczuch z krwi i kości, nie wyobraża sobie mieszkania poza nim. Drzewa, trawa, ptaszki, robaczki… Brrr, toż to przerażające! I gdyby ktoś powiedział mu, że za jakiś czas zamieszka na wsi w domu zbudowanym nie z betonu kazałby temu ktosiowi popukać się w czoło. No bo jak to? On z dala od zgiełku? W życiu! Niestety (a może stety?) Konradowi umiera krewny, o którym nadal nie miałby pojęcia gdyby nie spadek… Okazuje się, że umierający podarował mu dom, nie byle jaki i z nie byle kim jako dożywotników, o czym bardzo szybko i porażająco się przekona. Siła wyższa zatarła ręce, zarechotała donośnie i radośnie zaczęła obserwować poczynania odrobinę oszołomionego nowego właściciela Lichotki…

Po przeczytaniu Nomen Omen, który doprowadził mnie do łez ze śmiechu wiedziałam, że będę musiała przeczytać inne powieści Marty Kisiel. Od razu więc spragniona kolejnej dawki poczucia humoru autorki, zaczęłam rozglądać się za Dożywociem i w końcu pomimo przeszkód i przeciwności losu nabyłam. Musiała chwilę poczekać, ale niezbyt długo (jak na moje możliwości), bo kusiła, wabiła, dziwnym trafem cały czas leżała zachęcająco na samym wierzchu stosiszcza. No nic tylko brać i czytać. Więc wzięłam i przeczytałam…

Przede wszystkim Licho postanowiło uzbroić się po zęby. Spośród przedmiotów zgromadzonych w wieżyczce jako te najbardziej zabójcze wybrało żółte, gumowe rękawice, sięgające mu niemal po pachy, spray na mszyce oraz mopa. Od razu poczuło się większe i groźniejsze. Prawdziwy mały morderca.*

No i wpadłam, jak śliwka w kompot (mniam!). Marta Kisiel od pierwszych stron swoim sposobem pisania, oraz niesamowitym poczuciem humoru zaskarbia sobie uwagę czytelnika (w tym przypadku moją) i utrzymuje ją do ostatniej kropki. Dożywocie jest  świetnie skonstruowaną, przemyślaną oraz zaskakującą powieścią. Fabuła ocieka komizmem sytuacyjnym, jestem pełna podziwu dla Kisiel, że potrafi tak zgrabnie wszystko plątać, okraszać zabawnymi scenami i się w tym nie pogubić. Lekki styl pisania, nieprzewidywany bieg wydarzeń oraz porównania jakimi posługuje się Kisiel, wywołującymi salwy śmiechu, zapewniają moc niezapomnianych wrażeń i ubaw na całego.

Tak naprawdę to chyba prawdziwym atutem powieści są bohaterowie, bez których to już nie byłoby to samo. Zakochałam się w nich na całego i trwam w swym uwielbieniu po dziś dzień. No bo jak nie kochać Krakersa i jego macek, które były wszędzie gdzie trzeba – czułe, pocieszające, nakazujące lub ostrzegające. Sceny z nim w roli głównej potrafiłam czytać kilka razy, bo tak mnie bawiły. Chcę takiego Krakersika! Kto mi go wywoła z piekieł? Ubóstwiam też Licho, przez które nie raz musiałam przerwać czytanie by się uspokoić, nie da się również nie obdarzyć sympatią nieszczęsnego Szczęsnego – on to niezły jest ze swoim wierszoklectwem i zamiłowaniem do zakochiwania się. Utopce, sam Konrad, i jeszcze paru innych sprawiło, że Lichotka żyła. Brawa za pomysłowość w kreowaniu postaci. Mistrzostwo!

Blond loki, zwykle opadające swobodnie na ramiona, panicz zebrał w klasyczną cebulę i związał wściekle błękitną frotką z koronkowym kwiatkiem. Efekt był wstrząsający. – Przeszkadzały, gdym haftował na tamborku, więc je okiełznałem. – Nie wydawał się zbyt przejęty tym, że wygląda jak Fragles na sterydach.*

Od pierwszych stron wciągnęłam się w wir wydarzeń i nawet nie próbowałam z niego wyrwać. Zżyłam się z Lichotką oraz dożywotnikami. Dzięki nim zaśmiewałam się do łez, wzruszałam, a nawet drwiłam z niektórych stereotypów, jakimi myślą ludzie. Dożywocie przede wszystkim bawi, sytuacjami, dialogami, opisem scen czy wyglądu lub zachowania. To jego główna zaleta. Marta Kisiel pomimo absurdalnych i komicznych scen zadbała, by wszystko miało ręce i nogi, pamiętała o kolejności wydarzeń, o emocjach, o tym by budować napięcie. Smutno mi, że to już koniec, a na drugi tom przyjdzie mi jeszcze trochę poczekać. Jestem pewna, że będę do niej wracać wielokrotnie, bo ta cała zgraja w mig poprawia humor.

Dożywocie oczywiście polecam, no bo jakżeby inaczej! Zakręcona, komiczna fabuła, intrygujące postacie, nieprzewidywalność i ogrom humoru sprawia, że książki się nie czyta tylko pochłania i pragnie, by nigdy nie kończyła. Tylko pamiętajcie, Krakes jest moją ośmiornicą!

Milcz, jak do mnie mówisz!*

Książkę kupisz TUTAJ

*Marta Kisiel, Dożywocie
Autor: Marta Kisiel
Tytuł: Dożywocie
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 2015-09-30
Kategoria: komedia, fantastyka
ISBN: 9788328021389
Liczba stron: 348
Ocena: 9/10

Dodaj komentarz