Walka o Almanach

            „Sekretem była miłość łącząca jej rodzinę,
nie tylko wsparcie ze strony rodziców i rodzeństwa, ale też przodków, których
pradawne nauki zostały spisane w Almanachu wiedzy kulinarnej Szczęsnych.”*
            Cały czas
obwiniasz się o to, że to przez ciebie rodzina straciła tę wyjątkową księgę
kucharską. Postanowiłaś sobie, że zrobisz wszystko by ją odzyskać i gdy tylko
znajdujesz na to sposób mimo obaw, że nie podołasz zadaniu, które jest przed
tobą zaczynasz działać. Zdanie przed tobą trudne i wymagające wiele sprytu,
energii oraz pasji. Wiesz, że musisz wygrać…
            Róża
wraz z resztą rodziny zauważa, że odkąd Lily ukradła im Almanach wiedzy
kulinarnej szczęsnych mieszkańcy Klęski Zdrój nie są już tak szczęśliwi jak
dotychczas. Wszystkich ogarnia przygnębienie i choć ich wypieki są nadal
przepyszne wszystko wygląda inaczej. Tymczasem Lily prowadzi swój program
kulinarny, w którym za pomocą magicznego składnika dodawanego do wypieków,
którymi częstuje widzów zdobywa uznanie oraz miano najlepszej cukierniczki.
Podczas jednej z emisji programu Rozmarynka rzuca wyzwanie ciotce, trochę
później umawiają się, że ta, która wygra sławny konkurs cukierniczy zatrzymuje
Almanach. Tym sposobem Róża wraz z rodziną, praprapradziadkiem Baltazarem oraz
gadającym kotem udają się do Paryża, gdzie przeżyją przygodę życia.
            Po
zapoznaniu się z pierwszym tomem trylogii niecierpliwie oczekiwałam
kontynuacji. Świat oraz bohaterzy, których wykreowała Littlewood okazał się być
bardzo ciekawy i pomysłowy. Musiałam przekonać się co jeszcze takiego wymyśli
powieściopisarka.
            Tym
razem autorka przenosi czytelnika na chwilę do Meksyku, a następnie, już na
dłużej, Paryża. I choć miejsca są bardzo realne, to już to co się w nich dzieje
jest magiczne i bajkowe. Gadający kot i mysz, duchy, ożywające gargulce, magiczne
składniki sprawiające, że wypieki, które z nich powstają nie są tylko pyszne,
ale i nadzwyczajne. Dzięki nim z człowiekiem dzieją się różne dziwne rzeczy,
oczywiście dobre, no chyba, że zamiar jest inny. Autorka w tym realnym świecie
umieściła nutkę czegoś magicznego i zupełnie nowego. Fantazyjne przepisy,
wymyślne specjalne składniki, nazwy przeróżnych rzeczy i miejsc. Szczegółowe,
ale nie nużące opisy miejsc, wydarzeń i ludzi pozwala wyobrazić sobie wszystko
to co się dzieje. Fabuła powieści jest intrygująca, a akcja toczy się szybko i
czasami nawet zaskakuje, jak widać, nie tylko pomysłowością, ale i nagłymi
zwrotami wydarzeń.
            Tak
jak w poprzednim tomie, tak i w tym podobały mi się postacie wykreowane przez
Kathryn Littlewood. Na szczególną uwagę zasługuje oczywiście Rozmarynka, która
mimo młodego wieku oraz braku wiary jest bardzo inteligentna i sprytna. Do tego
bardzo dobra i kochająca, nie chce sławy – pragnie tylko odzyskać to co należy
do rodziny i przywrócić wszystko do porządku. Przyznać jednak muszę, że nie
tylko Rozmarynka podbiła moje serce. Reszta bohaterów również mnie zachwyciła,
szczególnie rodzeństwo dziewczynki, kot oraz mysz. Obojętnie jakie pozory mogą
stwarzać, że za sobą nie przepadają, gdy któreś potrzebuje pomocy nie wahają
się ani chwili.  Tutaj sprawdza się
przysłowie „kto się czubi ten się lubi” oraz fakt, że wspólne przeżycia
zbliżają i pozwalają zobaczyć kogoś w zupełnie innym świetle.
            Po
raz kolejny dałam się oczarować stylowi powieściopisarki. W jakiś tylko sobie
znany sposób przykuwa moją uwagę całkowicie i sprawia, że na parę godzin jestem
tylko ja i książka. Przygody rodziny Szczęsnych bawią, wzruszają, ale i uczą. Nie
da się nie śmiać przy zabawnych scenach, których jest dużo, nie da się nie
uśmiechnąć ciepło gdy rodzeństwo wspiera się nawzajem i pokazuje jak reszta
jest dla nich ważna. Nie da się też nie denerwować gdy Lily czyni złe rzeczy.
Książka ta to niezwykłe przygody, ale i nauka tego co dobre, a co złe. Co
prawda jest skierowana do trochę starszych dzieci, ale wiadomo, że uczymy się
cały czas. W tej części chodzi o to by mieć czyste serce oraz intencje, a przy
wsparciu bliskich, prostymi rzeczami można zwojować więcej niż tymi nawet
najbardziej wymyślnymi. Moje dziecięce „ja” jest tą pozycją bardzo zadowolone i
śmiało mogę stwierdzić, że jest to, już nie książka, jak pisałam przy okazji
recenzowania pierwszego tomu, a jedna z lepszych serii dla dzieci, które miałam
okazje czytać.
            Tą
część, jak i poprzednią, polecam dorosłym, którzy lubią sięgnąć czasem po
literaturę tego typu – zapewniam, że dzięki pomysłowości oraz kreatywności
autorki nudzić się nie będziecie. Seria ta to też idealny prezent na zbliżające
się święta dla małego mola książkowego, magia, która w niej występuje z pewnością
się im spodoba.
*str. 291
Autor: Kathryn
Littlewood
Tytuł: Szczypta
magii
Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 21
października 2013
Liczba stron: 320
Magiczna cukiernia:
Magiczna cukiernia | Szczypta magii

***

PRZYPOMINAM O KONKURSIE!
 [KLIK]

Ten post ma 6 komentarzy

  1. Ten kot był genialny, uwielbiam go wręcz;D Chociaż i myszy nic nie brakowało 😉 fajne miała ona te zadania do wykonania żeby zdobyć ważny składnik no nie? ;)))

  2. cyrysia

    Obiecałam sobie, że nie będę już sięgać po nowe serie, gdyż mam inne do nadrobienia, ale chyba nie dotrzymam tej obietnicy, ponieważ powyższy cykl ogromnie mnie kusi.

  3. Tala Z

    Oba tomy już czekają na półce 😀

  4. Melania K.

    Lubie książki dla młodzieży, a na tę serie mam od dawna ochotę 🙂

  5. Tirindeth

    Taka książka dla każdego bez względu na wiek – czasami lubię sięgnąć po taką lekturę 🙂

Dodaj komentarz