Na dworze tarczyńskich

            „Ból, który czujemy po upadku, w dużej
mierze zależy od wysokości, na jaką się wspięliśmy.”*
            Jako
panienka z dobrego domu musisz dbać o swój wygląd i zachowywać jak przystoi
dobrze wychowanej kobiecie. Nie powinnaś interesować się gotowaniem i
sprzątaniem, bo od tego jest służba. Nie powinnaś też interesować się rolą i
uprawą, bo to czynności przypisane mężczyzną. Ty – mówiąc krótko – uśmiechaj się,
ładnie wyglądaj, słuchaj matki i, koniecznie, za męża wybierz tego, który
zostanie ci wskazany!
            Helena
Tarczyńska pochodzi ze szlacheckiej rodziny i jest najmłodsza z rodzeństwa. Jej
wiek sprawia, że jest już panną na wydaniu, a kandydatami do jej ręki jest
ponury wdowiec, Witold Kuźmian oraz hrabia z Krakowa. Niestety Helena naczytała
się romansów i marzy o wielkiej miłości, nic więc dziwnego, że jej serce
zaczyna bić szybciej gdy na swojej drodze spotyka doktora Jana Leonowicza,
który jednak zaczyna wzdychać zupełnie do kogoś innego. Sama Helena może i
pozna smak prawdziwej miłości, najpierw jednak będzie musiała dorosnąć i zająć
się sprawami domu oraz sprawić by nie zbankrutowali całkowicie. Czy poradzi
sobie z tym co spadło na jej głowę? Czy zdąży w porę zauważyć co naprawdę liczy
się w życiu?
            W
całym swoim czytelniczym życiu przeczytałam może z trzy romanse historyczne,
ten jest czwarty. Nie przepadam za tym gatunkiem literatury i, jak widać, mało
kiedy po niego sięgam, na pewno nie czytałam nic w czasie prowadzenia bloga. Po
„Meandry miłości” sięgnęłam ze względu na to przez kogo zostały napisane oraz
fakt, że zaciekawiła mnie nota wydawcy. Czy to był dobry wybór z mojej strony
zaraz się okaże.
            Kasia
Bulicz – Kasprzak od pierwszej strony przenosi swojego czytelnika w dawne czasy,
dokładniej mówiąc, koniec XIX wieku. Opisuje wszystko bardzo rzetelnie i
obrazowo, dlatego bez trudu można wyobrazić sobie tarczyński dwór, jego
pomieszczenia i to co wokół niego. Tak samo jest też ze strojami noszonymi
przez bohaterów, podział na biednych i bogatych, konwenanse i zwyczaje panujące
w tamtych czasach. Opisuje wszystko bardzo realnie i widać, że zapoznała się z
tematem przed rozpoczęciem pisania. Oprócz tego, poprzez postać głównej
bohaterki ukazuje, że już wtedy kobiety walczyły o to by były czymś więcej niż
tylko ładnym dodatkiem u boku mężczyzny. Że czasem interesowało je coś więcej
niż sukni i własny wygląd oraz, że też mogą mądrze wypowiadać się na przeróżne
tematy.
            Fabuła
powieści nie jest może zbyt zawiła i początkowo, przyznaję, trudno było mi się
w nią w gryźć, ale z biegiem czasu akcja coraz bardziej nabierała tempa i stawała
się coraz bardziej zawiła. Tak od połowy książki zaczęły ujawniać się wszystkie
tajemnice, mnożyć problemy, oraz dziać bardzo złe rzeczy. Dzięki temu powieść
stała się bardziej dynamiczna i emocjonująca, działo się dużo  i szybko, ale bez problemu można się w tym
odnaleźć.
            Bardzo
podobały mi się kreacje bohaterów, szczególnie Heleny, która przez chwilę
wydawała mi się rozkapryszoną dziewuchą, a okazała się być młodą kobietą, która
dba o szacunek dla swojej osoby, ale swoje życie chce przeżyć sama i nawet
kiedy wali się jej świat potrafi pokazać ile potrafi. Szkoda mi jej trochę
było. Bo musiała zbyt szybko dorosnąć, ale pokazała, że kobieta też potrafi –
nawet gdy społeczeństwo jest przeciw niej. Ogólnie uważam, że te znaczące
postacie zostały bardzo dobre scharakteryzowane i dzięki temu bardzo różne pod
względem charakterów, jak i poglądów. Czasem tajemniczy, zabawni, irytujący, a
momentami prości do rozgryzienia.
            Mimo
iż ogólnie nie sięgam po tego typu literaturę nie żałuję, że przeczytałam „Meandry
miłości”. Z tą książką spędziłam dwa wyśmienite wieczory i nie żałuję ani chwili
na nią poświęconą. Może nie tyle co mnie oczarowała, ale na pewno zauroczyła,
poprzez postać Heleny oraz to jak tratowano kobiety, z jaką galanterią się do
nich odnoszono i mimo pobłażliwego traktowania jakie subtelne zaloty wobec nich
robiło. Jestem romantyczką, przyznaje się, dlatego to mi się szczególnie
podobało. Polubiłam Helenę i z zapartym tchem śledziłam jej perypetie, wiernie
jej przy tym kibicując. Przeżywałam wszystko razem z nią i z żalem rozstawałam
po zakończeniu książki. Teraz już jestem pewna, że jeśli autorka wyda jeszcze
jakąś powieść w tym klimacie, to biorę ją w ciemno – kto wie, może przekonam
się i do tego gatunku?
            Najnowsza
publikacja Kasi Bulicz – Kasprzak zdecydowanie spodoba się miłośnikom romansów
historycznych, ale i tym, którzy polubili jej pióro. Nie jest tak zabawnie jak
w tych dotychczas wydanych publikacjach, ale to nadal ten sam warsztat literacki,
tylko, że w odrobinę innej odsłonie. Lekka, ale i poruszająca ważne tematy. Moim
skromnym zdaniem to bardzo dobra powieść i godna polecenia.
*str. 285
Autor: Kasia Bulicz
– Kasprzak
Tytuł: Meandry
miłości
Wydawnictwo: Czarno na
białym
Rok wydania: 23
października 2013
Liczba stron: 337
Seria/cykl wydawniczy: Wyższe
sfery
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję Autorce

***
 PRZYPOMINAM O KONKURSIE!
[KLIK

Ten post ma 6 komentarzy

  1. cyrysia

    Za historycznymi powieściami niezbyt przepadam, ale lubię naszą rodzimą literaturę, więc tym razem zrobię wyjątek.

  2. Przeczytałam tylko Twoją opinię bo książka właśnie zerka na mnie ze stolika i delikatnie nawołuje :))) nie chcę wiedzieć zbyt wiele :))

  3. Julia K.

    Nie czytałam jeszcze romansów historycznych, ale mam zamiar niedługo się za jakiś zabrać. Może wybiorę ten, tak na rozgrzewkę?

  4. Donna Webner

    Lubię romanse historyczne, więc za jakiś czas po ten sięgnę.

  5. Bartek Grabowski

    „Ból, który czujemy po upadku, w dużej mierze zależy od wysokości, na jaką się wspięliśmy.” – co za różnica z jakiej wysokości spadasz skoro boli 🙂

    Czasem coś przeczytam z tego gatunku, ale ta pozycja mnie nie przekonuje, epoka bardziej bliska mojej drugiej połówce.

Dodaj komentarz