To co czynisz zawsze powróci…

            „- Strach to nie jest coś, za co
trzeba przepraszać.”*
            Nawet
jeśli uważamy, że nasza przeszłość to zamknięty rozdział, ona tak naprawdę cały
czas się za nami wlecze. Czeka na bardziej lub mniej odpowiedni moment i
powraca do nas. Nie da się jej wymazać ani zamknąć na klucz. To ona nas
kształtuje, sprawia, że jesteśmy teraz tacy, a nie inni. To ona czasem domaga
się zadośćuczynienia.
            Brooke
O’Connor jest szczęśliwą żoną i matką, ale nikt nie jest w stanie zrozumieć
czemu nie chce mieć kolejnego dziecka. Tłumaczenia, że to strach przed kolejną
zagrożoną ciążą nie pomaga. Nikt, nawet mąż, nie wie, że kobieta ma pewną
tajemnicę kładącą cień na całe życie. Ma ona nadzieję, że uda jej się zachować
ją na zawsze, wszystko jednak zmienia się gdy do miasta przyjeżdża była miłość
Brooke, a wraz z nią wspomnienia. Sean, mąż kobiety zaczyna podejrzewać ją o
romans, ale nie wie nawet, że w jej głowie trwa burza. Musi bowiem stawić czoła
temu co stało się kilka lat temu i nie wie jak to wpłynie na jej obecne życie.
Przecież ma tyle do stracenia. Czy wydarzenia z przeszłości zaważą na jej
obecnym życiu?
            Lucy
Ferriss ma już na swoim koncie wiele powieści, ale dopiero „Utracona córka”
trafiła na nasz rynek wydawniczy. Książka kusi notą wydawcy, która zapewnia, że
oto mamy książkę z wielkim i strasznym sekretem, którego ujawnienie może
zniszczyć obecne życie. Zapowiada się naprawdę pasjonująca lektura, prawda? Czy
tak jest w rzeczywistości?
            Powieściopisarka
w swojej powieści poruszyła temat, który nawet na co dzień wywołuję
konsternację, znajdzie się wiele ludzi, którzy za nic nie będą w stanie
zrozumieć postępowania głównej bohaterki i będzie dla nich ono godne
potępienia. Temat trudny do napisania książki, ale pani Ferriss to wyszło nawet
dobrze. Niestety nie wszystko poszło chyba tak jak powinno, bo mimo fajnej fabuły
i tego, że dość dużo się dzieje książka posiada parę wad. Po pierwsze brak w
niej jakichś większych emocji, niby śledziłam losy Brooke, ale obyło się bez
łez i wzruszeń, które mimo wszystko powinny towarzyszyć takiej lekturze –
przynajmniej moim zdaniem. Druga sprawa to bohaterowie, którzy wydają mi się
być odrobinę sztuczni i sztywni, tacy niedopracowani. Jakby nie do końca wiedzieli
co powinni czuć, mówić i robić. Historia sama w sobie jest dobra, dopracowana i
opisana ze szczegółami, ale te dwa mankamenty sprawiły, że zabrakło w niej
poniekąd czegoś ważnego.
             „Utracona córka” jest dość specyficzną
książką, z jednej strony historia w niej przedstawiona jest bardzo ciekawa i
czytelnik chce jak najszybciej poznać jej zakończenie. Z drugiej jednak strony styl,
którym została napisana nie wszystkim może przypaść do gustu. Tak właśnie też było
w moim przypadku, czytało się ją ciekawie, ale dość topornie i z kilkoma
przerwami. Muszę przyznać, że bohaterowie mimo tego, że wydają mi się
niedopracowani, tworzą ciekawą mieszankę. Jednych polubiłam trochę bardziej,
drugich trochę mniej, ale w ogólnym rozrachunku nie mogę stwierdzić iż nie
zżyłam się z nimi, a szczególnie z Brooke. Nie popieram jej czynu z młodości,
ale jestem w stanie zrozumieć jej strach, a co za tym idzie nieprzemyślane
postępowanie, które rzuciło cień na całe jej życie. Nie żałuję czasu
poświęconego na tę publikację i wierzę, że jeśliby tylko dopracować te dwie
rzeczy byłaby ona naprawdę bardzo dobra.
            Książka
nie jest łatwa, ale może skłonić do przemyśleń i chwili zatrzymania się w
miejscu. Lucy Ferriss miała ciekawy pomysł i go wykorzystała choć nie do końca
tak jak mogłabym sobie tego życzyć. Oczywiście inni mogą uważać inaczej i ocenić
książkę o wiele lepiej niż ja. Mimo wszystko warto ją przeczytać, bo jest w
niej więcej pozytywnych elementów, niż tych złych i szkoda byłoby przejść
obojętnie obok niej.
*str. 366
Autor: Lucy Ferriss
Tytuł: Utracona
córka
Wydawnictwo: Prószyński i
S-ka
Rok wydania: 21 luty 2013
Liczba stron: 520 [e-book
394]

Ten post ma 13 komentarzy

  1. Kasiek

    Na mnie książka zrobiła dobre wrażenie. Wzbudziła mocne emocje. Chociaż zgadzam się – nie jest bez wad.

  2. Maja B.

    Chętnie bym przeczytała tę książkę 🙂

    Pozdrawiam

  3. Esa Czyta

    Lubię takie książki – słaniające do przemyśleń i chwili namysłu nad sobą i własnym życiem 🙂 Pozycja z całą pewnością w moim stylu 🙂
    Pozdrawiam cieplutko i zapraszam do mnie 🙂

  4. Dominika S.

    Książka mnie ciekawi, ale brak emocji w przypadku takiej historii to dość poważna wada. Też uważam, że taka lektura powinna wzruszać.

  5. Modliszka

    Wydaje mi się, że chyba w tej książce bym się w niej nie odnalazła.

  6. Klaudia Sowa

    Dziękuję Ci za recenzję tej książki, gdyż od dawna zastanawiałam się nad jej kupnem, a teraz moje wątpliwości się rozwiały i nie mam na nią ochoty.

  7. Aneczka

    Chciałabym osobiście się przekonać, ile książka jest warta. Mam nadzieję, że mi się powiedzie:) Pozdrawiam serdecznie!

  8. monalisap

    Ogromnie intryguje mnie, co takiego wydarzyło się/ co uczyniła bohaterka tejże pozycji, stąd pomimo opisanych przez Ciebie wad sięgnę po "Utraconą córkę".

  9. Jola

    Ta książka przypomniała mi rodzinną tajemnicę jednej z moich ciotek.Tak u nas tez bywało!

Dodaj komentarz