Prosto z Indii… („Klątwa Tygrysa” – Colleen Houck)

            „Nagle stałam
się zupełnie inną osobą. Bezbronna jak noworodek, martwiłam się, że jeśli
pozwolę, by ten związek się pogłębił, tym gorzej ze mną będzie, kiedy Ren
odejdzie.
Jak potoczą się nasze losy? Nie było sposobu, by to przewidzieć, i
uświadomiłam sobie, jak bardzo kruchą i delikatną rzeczą jest ludzkie serce.
Nic
dziwnego, że trzymałam je zamknięte na klucz.
            Zdarza się, że mimo tego iż w naszym życiu dużo się
dzieje tak na prawdę jest ono monotonne. Każdy dzień przypomina poprzedni, a
nam się marzy przygoda życia. Taka, 
która zabierze nas do miejsc, których wcześniej nie widzieliśmy. Która
pozwoli nam poznać ciekawych ludzi. I wreszcie, która zmieni wszystko na całe
życie, bo po niej już nic nie będzie takie samo…
            Kelsey
Hades poznajemy w momencie poszukiwania przez nią pracy na wakacje. Okazuje się, że
trafia do cyrku jako pomoc. Ma też karmić tygrysa Dihrena, który jest jedną z
atrakcji wędrownej trupy. Między człowiekiem, a zwierzęciem rodzi się więź.
Kelsey czuje, że jest on wyjątkowy i mimo strachu bardzo się do niego zbliża.
Po dwóch tygodniach pracy w tym miejscu dziewczyna pragnie by tygrys był
szczęśliwy, a to oznacza wolność, której nie ma… Nie podejrzewa nawet jak
szybko jej pragnienia mogą się ziścić i jaką rolę odegra w tym ona sama. Wraz z
pojawieniem się tajemniczego Pana Kadama, który wykupuje Rena zaczyna się jej
wielka i niebezpieczna przygoda.
            Książka
ta w ogóle nie była w moich planach czytelniczych. Jakoś tak wyszło, że mnie
nie interesowały, a neutralne opinie utwierdzały mnie tylko w przekonaniu, że
to jedna z wielu pozycji na rynku wydawniczym. Gdy jednak do mnie trafiła
stwierdziłam, że nic mi nie szkodzi zapoznać się z nią. Początki były trudne,
bo pierwsze sto stron szło mi mozolnie. Nie mogłam się wczuć w historię, moje
myśli błądziły wszędzie tylko nie tam gdzie powinny. Dalej było jednak lepiej –
moja uwaga skupiła się na książce i z większym zainteresowaniem śledziłam
poczynania bohaterów. Zdarzenia były coraz ciekawsze, a opisy miejsc pobudzały
wyobraźnię.
            Mam
problem z ocenieniem „Klątwy Tygrysa” gdyż ma swoje plusy i minusy.
Zdecydowanym plusem była mitologia i wierzenia ludności indyjskiej, z prawdziwą
przyjemnością poznawałam te historie. Były jako taki dodatek, ale fajnie
współgrały z całą historią. Drugim pozytywnym aspektem było miejsce akcji.
Początkowo stan Oregon, a później piękne i malownicze Indie. Bez trudu
potrafiłam wyobrazić sobie krajobraz i stroje opisywane przez bohaterkę. Na
brak akcji w dalszej części historii też nie można narzekać, trochę się dzieje
i czuć ten dreszczyk niebezpieczeństwa. Zabrakło mi tu nieprzewidywalności, z
łatwością domyślałam się co będzie dalej. Wyjątkiem było czas trwania zadania
dziewczyny i tygrysa. Drażniła mnie też schematyczność bohaterów: on piękny i
bogaty, ona biedna, przeciętna i skromna. No ile można? Wiem, że tak jest w co
drugiej książce, a tutaj wyjątkowo mnie to drażniło. Możliwe, że to z powodu
słabo wykreowanych postaci. Co jeszcze mnie irytowało to ta łatwość przyjmowania
przez Kelsey tego wszystkiego. To takie sztuczne trochę i mało realistyczne.
            Nie
odczuwałam jakiś wielkich emocji, ale i ich nie brakowało. Były takie… w sam
raz? Nie bardzo wiem jak to inaczej określić. Czułam emocje towarzyszące
dziewczynie, no przynajmniej częściowo. Niepewność, niedowierzanie strach i
ból. Zadanie, które muszą wykonać z Renem wiąże się z niebezpieczeństwem.
Niczego tu nie można się było spodziewać. Co do postaci to polubiłam jedynie
Pana Kadama, który był jak dobry dziadek. Oddany, serdeczny, wesoły i szczery.
            Nie
czuję się fanką serii, ale mimo niedociągnięć podobała mi się. Czytało się ją
powoli,  miejscami nużyła i męczyła, ale
reasumując nie żałuje czasu poświęconego  „Klątwie Tygrysa” i chętnie sięgnę po
kontynuację. Ciekawy pomysł na fabułę, który nie do końca został wykorzystany.
Tym razem o tym czy ją przeczytać zdecydujcie sami. 
*str. 222
Autor: Colleen
Houck
Tytuł: Klątwa
Tygrysa
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: marzec 2012
Liczba stron: 360
Klątwa
Tygrysa:
Klątwa Tygrysa|Klątwa Tygrysa. Wyzwanie|Klątwa Tygrysa. Wyprawa

Ten post ma 13 komentarzy

  1. pisanyinaczej.blogspot.com

    Ja klątwe odebrałem jako przesłodzony bełkot autorki. Podobnie jak książka Hocking nie wniosła w moje życie nic nowego.

  2. Nyx

    No, to jedna z tych bardziej pozytywnych opinii tej książki, jaką czytałam. Większość nie tyle, co nie zdecydowała się na czytanie kontynuacji, to rzuciła książką po skończonej lekturze przez cały pokój 😉

    Ja zostałam tak bardzo zniechęcona, że nawet, jakby wciskali mi za darmo… chociaż nie. Wtedy bym wzięła 😀

  3. Ruczek

    Przeczytałam i początkowo także lektura szła mi opornie, jednak później się wciągnęłam i nie mogłam oderwać aż do samego końca. Wątek miłości był bardzo do przewidzenia, niestety. Tak czy inaczej po kontynuację na pewno sięgnę 😉

  4. Donna

    Tej serii książek nigdy nie chciałam przeczytać.
    Pozdrawiam, Donna

  5. Sheti

    Ja chyba odpuszczam tę serię, jakoś nie czuję jej tak jak powinnam.

  6. Kruszynka

    Ja czytałam i mi się bardzo podobała, niedługo sięgnę po kolejne części 🙂

  7. Matt

    Musze w koncu siegnac po cala te serie 🙂

    Pozdrawiam!

  8. Hordubal

    Ksiazka ta tez nie jest w moim typie,ale jesli kiedyś wpadnie w ręce to nie wyrzucę 🙂

  9. Malice

    Chciałam dać tej książce szansę, ale chyba sobie odpuszczę. Myślałam, że może to być wciągająca historia, bo fabuła wydaje się niczego sobie, ale skoro nie wykorzystano potencjału to szkoda czasu.

  10. Gosiarella

    Tyle złego przeczytałam na temat tej książki, że mam zamiar trzymać się od niej jak najdalej.

  11. Tala

    Książkę mam w planach i na półce więc, mam nadzieję, że w niedługim czasie się do nie dobiorę 😀

Dodaj komentarz