Jedno odkrycie, a takie zmiany… („Wypadek na ulicy Starowiślnej” – Lucyna Olejniczak)

            „Podobno Magdalena Samozwaniec na stwierdzenie jednej z
koleżanek, że inna z ich grona „jeszcze się całkiem dobrze trzyma”,
odpowiedziała (cytat z pamięci): „trzyma się jeszcze całkiem dobrze, ale puścić
już by się nie mogła”*
             Lubiliście zapewne słuchać jak dorośli
opowiadali ciekawe historyjki o dziadkach i pradziadkach. Działo się to dość
dawno, ale czasem było tak ciekawe, że chciałoby się wiedzieć więcej i więcej.
Czasem gdy dorastamy zaczynamy szukać informacji o naszych przodkach, a efekt
poszukiwań przechodzi nasze najśmielsze oczekiwania.
            Lucynę
poznajemy w momencie odkrycia przez nią ciekawostki o swoim pradziadku,
niejakim Teodorze Hazelmanie. Podekscytowana dzwoni zaraz do córki Magdy
poinformować ją o owym odkryciu. Magda wraz z bratem namawia później matkę by
ta napisała o pradziadku książkę. Kobieta po przemyśleniu wszystkiego
postanawia sprawdzić czy jako początkująca pisarka poradzi sobie z tym wyzwaniem
– wszak nie ma o Teodorze żadnych informacji. Rozpoczyna poszukiwania, ich
efekt będzie różny i zaskakujący.
            W
dorobku każdego czytelnika zdarzają się książki, które go zawodzą: nota wydawcy
oraz okładka zapowiadają pasjonującą lekturę, a zawartość okazuje się być
przeciętna, nużąca i nieciekawa. Tak niestety było i
z tą pozycją, byłam pełna nadziei po tak obiecującej zapowiedzi, a dostałam
namiastkę tego co mi obiecano. Miało być wielkie odkrycie była jakaś wzmianka w
gazecie. Miały być poszukiwania – były jakieś cztery próby odnalezienia
jakichkolwiek informacji. Miał być tajemniczy Tadeusz, a wiadomo, że skoro
mężczyzna to i jakiś romans, no i był on sobie, ale romansem czy rodzącym się
uczuciem nie można nazwać kilku spotkań. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Tu
wszystko jest nie tak jak powinno. Nie ma tu żadnej akcji, żadnego napięcia.
Czasem odnosiłam wrażenie, że Lucyna zajmowała się tym w chwilach nudy, ot dla
zabicia czasu. Jedyne co przyciągnęło moją uwagę to Kraków z 1900 roku widziany
oczyma Teodora i jego dzieci. Na tych fragmentach mój wzrok ożywał, a z
napięciem połykałam każde słowo. Szkoda, że tego było tak mało. Nie znam
Krakowa, ale opisy towarzyszące tej historii pozwoliły mi sobie wyobrazić
miejsca w których rzecz się dzieje. Nie mam tylko możliwości sprawdzenia czy
słowa odzwierciedlają prawdę.
            Jestem
rozczarowana bohaterami. Wydają się tacy niedopracowani i jakby pominięci.
Żadne z nich nie zapadnie mi w pamięć, a jedynym,  do którego poczułam nić sympatii był Pan
Władysław – dziwny staruszek ze swoim umiłowaniem do zaświatów. Reszta za jakiś
czas będzie mglistym wspomnieniem.
            „Wypadek
na ulicy Starowiślnej” mnie rozczarował i troszeczkę wynudził. Cieszę się, że
miał tak mało stron bo nie wiem czy bym podołała większej  ilości. Pani Olejniczak posługuje się
przyjemnym językiem, ale nie każdemu treść tej książki przypadnie do gustu.
TEKST
STANOWI OFICJALNĄ RECENZJĘ DLA WORTALU Webook
*str.110-111
Autor: Lucyna
Olejniczak
Tytuł: Wypadek na
ulicy Starowiślnej
Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: wrzesień
2012
Liczba stron: 232

Ten post ma 10 komentarzy

  1. Gosia B

    A okładka dość zachęcająca:)Szkoda.

  2. Magda K-ska

    Miałam ochotę na tę książkę, już z samego faktu, że rozgrywa się w Krakowie, ale tak niska ocena to rzadkość, więc dam sobie spokój.

  3. Ruczek

    Okładka prześliczna i od razu zwróciła moją uwagę, jednak im dalej czytałam Twoją recenzję tym mniej chciałam sięgać po tę pozycję, zatem tym razem podziękuję. A szkoda, bo zapowiadała się naprawdę ciekawie.

  4. pisanyinaczej.blogspot.com

    Ja jednak bym przeczytał, gdybym miał okazję. Nie znam niczego, co wyszło spod pióra autorki, ale czas to zmienić 🙂

  5. awiola

    Chcę przeczytać tę książkę 🙂

  6. magdalenardo

    No szkoda, opis książki rzeczywiście zapowiada ciekawą historię… dobrze, że choć ten Kraków Cię zainteresował, bo inaczej szkoda byłoby straconego czasu.

  7. Kala

    Bez względu na to jak słaba jest ta książka wiem że po nią sięgnę. Mam słabość do powieści rozgrywających się w moim ukochanym Krakowie 😉

  8. Kala

    Bez względu na to jak słaba jest ta książka i tak wiem, że prędzej czy później po nią sięgnę. Mam słabość do powieści rozgrywających się w moim ukochanym Krakowie 😉

  9. Dorota

    A ja przeczytałam i nie wydawała mi się aż tak nieudana, co prawda bardziej podobała mi się kolejna książka autorki "Dagerotyp. Tajemnica Chopina", teraz na półce czeka najnowsza i mam nadzieję, że się nie zawiodę.

Dodaj komentarz